Literatura:
"Motyle dzienne" M.Sielezniew, I. Dziekańska, s.270
"Motyle dzienne Polski" J. Buszko, J. Masłowski, wyd.II, s.179
"Atlas motyli", J. Twardowski, K. Twardowska, s.89
"Motyle dzienne Polski. Atlas bionomii", A. Warecki, nr 122
Internet:
Wikipedia
lepidoptera.eu
Insektarium
baza.biomap.pl
Standardowy motylek kocha kwiatuszki, prawda? Tak, ale nie ten. Ten woli zwłoki i kupę.
Mieniak strużnik (Apatura ilia) to piękny, duży motyl z rodziny rusałek. To motyl, którego spotkałem zaledwie dwukrotnie – i za każdym razem bawił się ze mną w ciuciubabkę. Nie było mu zresztą trudno, bo pierwsze spotkanie było tak nieoczekiwane, że z wrażenia prawie upuściłem lustrzankę… Uciekał na wysokie drzewa albo odlatywał ze sto metrów dalej. I tak: pierwszego dnia on uciekał i się chował, a ja go goniłem z, powiedzmy, średnią skutecznością… Do kolejnego spotkania – a właściwie: polowania - byłem lepiej przygotowany, chociaż zmęczony: obiektyw 600mm trochę waży… I udało się: wyśledziłem go prawie w tym samym miejscu. Do dzisiaj nie mogę w to uwierzyć.
Zacznijmy od faktów. Kolega strużnik to brat mieniaka tęczowca – oba są zjawiskowo piękne, duże (RS 60-70mm) i bardzo do siebie podobne. Oba mają też zachwycającą cechę: ich skrzydła mienią się, w zależności od kąta padania światła, fioletowo-niebieskim połyskiem. Ważne: jak to często bywa w świecie owadów i ptaków (wyraźny dymorfizm płciowy), te mieniące się i piękniejsze to samce. Dziwne - zupełnie odwrotnie, niż u ludzi. Ten „mieniący” się kolor skrzydeł to tzw. kolor strukturalny, będący wynikiem nie tyle barwy łusek, co sposobu, w jaki załamuje się na nich światło. Więcej o tym ciekawym i wcale nie oczywistym/prostym zjawisku można przeczytać w Sieci. Warto też zauważyć, że podobnie w kolory potrafi na ten przykład malutki zieleńczyk ostrężyniec.
Osobnik, którego spotkałem, to Apatura ilia f. clytie – imago jest bardziej żółtopomarańczowy, niż „standardowa” forma barwna. Motyle lubią przebywać w okolicy topoli (podstawowe rośliny żywicielskie „rogatych” gąsienic), siedzą zwykle wysoko na drzewach. Żywią się spadzią drzew i, jako się rzekło, paskudztwami: na dół zlatują połazić po błotku, spoconych ciałach, kałużach, zgniłych owocach, padlinie i odchodach zwierząt. To samce, bo samicom zlatywać się zwykle nie chce. Kwiatkami się brzydzą – podobno wyjątek, acz niechętnie, robią dla bzu hebdy. Jakoś mnie to nie dziwi - roślina wydziela nieprzyjemny zapach.
Ilia - według mitologi rzymskiej/greckiej imię Rei Sylvii, umiłowanej (powiedzmy, bo trudno mówić o miłości, gdy dochodzi do gwałtu) boga Marsa. Najpopularniejsza wersja mitu obsadza ją w roli matki sławnych bliźniąt: Romulusa (założycielia i eponima Rzymu) i Remusa. Wiecie - tych, których karmiła wilczyca, a jak już wyrośli (szybko przewijam historię do przodu), to jeden (Romulus) zabił drugiego (Remusa) przy zakładaniu Rzymu. Ilia, za karę (sic!), że została zgwałcona (była westalką i miała śluby czystości) zostaje uwięziona, a potem, po urodzeniu bliźniąt - w zależności od wersji - zostaje zabita / umiera w więzieniu / zostaje wrzucona do Tybru... Fajna ta mitologia, taka wcale nie brutalna... Na pocieszenie warto zauważyć, że wg innych wariantów tego mitu a) z więzienia ratują ją synowie b) bóg rzeki wynurzył się z nurtów Tybru, aby ją przyjąć i uczynić swą małżonką. Niewielkie pocieszenie. ■
„Chodzenie, w wersji idealnej, jest stanem, w którym umysł, ciało i świat spotykają się z sobą, jak gdyby były trzema prowadzącymi rozmowę postaciami, trzema dźwiękami niespodziewanie łączącymi się w akord. Wędrowanie pozwala nam na osadzenie się we własnym ciele i w świecie bez konieczności zajmowania się nimi. Daje swobodę myślenia bez niebezpieczeństwa całkowitego pogrążenia się i zatracenia we własnych myślach.
(...) Wydaje się, że piesza wędrówka ułatwia również poruszanie się w czasie, umysł bowiem wędruje swobodnie między planami, wspomnieniami i obserwacjami.” - Rebecca Solnit, "Zew Włóczęgi. Opowieści wędrowne"