Literatura:
Internet:
Standardowy motylek kocha kwiatuszki, prawda? Tak, ale nie ten. Ten woli zwłoki i kupę.
Mieniak strużnik (Apatura ilia) to piękny, duży motyl z rodziny rusałek. To motyl, którego spotkałem ledwie kilka razy – i zawsze bawił się ze mną w ciuciubabkę.
Pierwsze spotkanie było tak nieoczekiwane, że z wrażenia prawie upuściłem lustrzankę… Mieniak uciekał na wysokie drzewa albo odlatywał ze sto metrów dalej. I tak: pierwszego dnia on uciekał i się chował, a ja go goniłem z, powiedzmy, średnią skutecznością… Do kolejnego spotkania – a właściwie: polowania - byłem lepiej przygotowany, chociaż zmęczony: obiektyw 600mm trochę waży… Udało się: wyśledziłem go prawie w tym samym miejscu. Do dzisiaj nie mogę w to uwierzyć.
Ale wróćmy do faktów. Kolega strużnik to brat mieniaka tęczowca – oba są zjawiskowo piękne, duże (RS 60-70mm) i bardzo do siebie podobne. Oba mają też zachwycającą cechę: ich skrzydła mienią się, w zależności od kąta padania światła, fioletowo-niebieskim połyskiem. Ważne: jak to często bywa w świecie owadów i ptaków (wyraźny dymorfizm płciowy), te mieniące się i piękniejsze to samce. Dziwne - zupełnie odwrotnie, niż u ludzi. Ten „mieniący” się kolor skrzydeł to tzw. kolor strukturalny, będący wynikiem nie tyle barwy łusek, co sposobu, w jaki załamuje się na nich światło. Więcej o tym ciekawym i wcale nie oczywistym/prostym zjawisku można przeczytać w Sieci. Warto też zauważyć, że podobnie w kolory potrafi na ten przykład malutki zieleńczyk ostrężyniec.
Miałem trochę szczęścia, przyznaję - na swojej drodze spotkałem obie formy mieniaka strużnika: standardową oraz Apatura ilia f. clytie. Imago tego drugiego jest bardziej żółtopomarańczowy, niż „standardowa” forma barwna.
Motyle lubią przebywać w okolicy topoli (podstawowe rośliny żywicielskie „rogatych” gąsienic), siedzą zwykle wysoko na drzewach. Żywią się spadzią drzew i, jako się rzekło, paskudztwami: na dół zlatują połazić po błotku, spoconych ciałach, kałużach, zgniłych owocach, padlinie i odchodach zwierząt. To samce, bo samicom zlatywać się zwykle nie chce. Kwiatkami się brzydzą – podobno wyjątek, acz niechętnie, robią dla bzu hebdy. Jakoś mnie to nie dziwi - roślina wydziela nieprzyjemny zapach.
Polska nazwa motyla pochodzi od mieniącej się strugi wody. Ilia - według mitologi rzymskiej/greckiej imię Rei Sylvii, umiłowanej (powiedzmy, bo trudno mówić o miłości, gdy dochodzi do gwałtu) boga Marsa. Najpopularniejsza wersja mitu obsadza ją w roli matki sławnych bliźniąt: Romulusa (założycielia i eponima Rzymu) i Remusa. Wiecie - tych, których karmiła wilczyca, a jak już wyrośli (szybko przewijam historię do przodu), to jeden (Romulus) zabił drugiego (Remusa) przy zakładaniu Rzymu. Ilia, za karę (sic!), że została zgwałcona (była westalką i miała śluby czystości) zostaje uwięziona, a potem, po urodzeniu bliźniąt - w zależności od wersji - zostaje zabita / umiera w więzieniu / zostaje wrzucona do Tybru... Fajna ta mitologia, taka wcale nie brutalna... Na pocieszenie warto zauważyć, że wg innych wariantów tego mitu a) z więzienia ratują ją synowie b) bóg rzeki wynurzył się z nurtów Tybru, aby ją przyjąć i uczynić swą małżonką. Niewielkie pocieszenie. ■
„Chodzenie, w wersji idealnej, jest stanem, w którym umysł, ciało i świat spotykają się z sobą, jak gdyby były trzema prowadzącymi rozmowę postaciami, trzema dźwiękami niespodziewanie łączącymi się w akord. Wędrowanie pozwala nam na osadzenie się we własnym ciele i w świecie bez konieczności zajmowania się nimi. Daje swobodę myślenia bez niebezpieczeństwa całkowitego pogrążenia się i zatracenia we własnych myślach.
(...) Wydaje się, że piesza wędrówka ułatwia również poruszanie się w czasie, umysł bowiem wędruje swobodnie między planami, wspomnieniami i obserwacjami.” - Rebecca Solnit, "Zew Włóczęgi. Opowieści wędrowne"