Literatura:
Internet:
Przypatrzcie się dobrze. To piękne, czarno-czerwone ubarwienie nie służy – jak mogłoby się wydawać – li tylko uciesze gawiedzi tudzież zachwyconego fotografa. To ostrzeżenie. Przed wami pełzająca i latająca trucizna.
Ale zacznijmy od początku. Miejsce akcji: łąka, pastwisko czy tam inna murawa kserotermiczna. Na niej: gąsienica kraśnika, spokojnie przeżuwająca komonicę zwyczajną. Sielski obrazek? Nic bardziej mylnego. Roślina zawiera glikozydy cyjanogenne - słodka gąsienica właśnie tankuje cyjanowodór, który doskonale znamy z historii pod „komercyjną”, niechlubną nazwą Cyklon-B. Gąsienica rośnie, przepoczwarza się i zamienia w motyla. Niespodzianka: w trakcie tej przemiany cyjanowodór nie znika i ma go również w swoim ciele nasz piękny imago… Efekt? Przed państwem owadzia broń chemiczna w barwach ostrzegawczych: motyl z rodziny kraśnikowatych.
No dobrze, barwy ostrzegawcze dorosłego motyla skutecznie odstraszają (ta właściwość to tzw. aposematyzm) ptaki, ale przecież grubaśna gąsienica wygląda tak apetycznie… My już wiemy, że jest trująca, ale czy wie o tym drapieżnik? Ech, posłuchajcie tego. „Larwy kraśnika sześcioplamka (Zygaena filipendulae) wydzielają lepki płyn, który skleja żuwaczki i odnóża drobnych drapieżnych bezkręgowców, praktycznie je unieruchamiając, a jeśli napastnik zdołał wcześniej uszkodzić ciało larwy, lepka wydzielina miesza się z hemolimfą, co powoduje powstanie toksycznego cyjanowodoru”. Dalej wiadomo: do piachu, pechowy amatorze uczty na pozornie smacznej gąsienicy kraśnika.
Oddajmy głos Josefowi Reichholfowi, który w książce Motyle. Opowieści o wymierających gatunkach pisze tak. „Bardzo trujące motyle, jak aktywny za dnia kraśnik sześcioplamek, latają tak wolno, że nietrudno je schwytać. Wydaje się, że mogą sobie na to pozwolić. Prawdopodobnie jednak przyczyna jest inna. Muszą latać powoli, bo przy dużej aktywności substancje trujące w ich organizmie stałyby się niebezpieczne dla nich samych. (…) Zgodnie z ogólną zasadą (bio)chemiczną działanie substancji chemicznych i szybkość reakcji chemicznych zależą od temperatury. My, ludzie, jesteśmy więc dość wrażliwi na działanie trucizn, bo w naszym organizmie przemiana materii przebiega z dużą intensywnością w temperaturze (zaledwie) 37°C. (…) Również owady mogą na krótki czas, zwłaszcza podczas szybkiego lotu i przy wysokiej temperaturze zewnętrznej, osiągać temperaturę roboczą 40–42°C. Ich przemiana materii przebiega wówczas na najwyższych obrotach. Ponieważ jednak wraz ze wzrostem temperatury potęguje się działanie trucizny, motyle, których ciało zawiera substancje trujące, muszą unikać ruchów powodujących nadmierne wytwarzanie ciepła. Powolność chroni je przed samozatruciem. I powstrzymuje przed tym, by latać szybciej i dalej.”
Podsumujmy. Kraśnik balansuje na granicy życia i śmierci - w wyniku przegrzania może się samootruć. Równocześnie – tu oddam głos z kolei Krzysztofowi Pabisowi, autorowi arcyciekawej książki pt. Dlaczego motyl zjada muchę: „Gąsienice i postacie dorosłe kraśnikowatych z powodzeniem wykorzystują trujące glikozydy cyjanogenne i dzięki temu są odporne na działanie cyjanku potasu, trucizny doskonale znanej czytelnikom kryminałów. W słoiku zawierającym ten śmiertelnie niebezpieczny związek chemiczny potrafią przetrwać ponad godzinę, a po wyjęciu szybko dochodzą do siebie. U innych zwierząt tymczasem — czyli i u człowieka, rzecz jasna — cyjanek powoduje trwałe zahamowanie działania oksydazy cytochromowej, białka odpowiedzialnego za prawidłowość procesów oddychania komórkowego; stąd bierze się skuteczność tej trucizny.”
No dobra, porzućmy te makabryczne rozważania. W Polsce występuje 19 gatunków owadów zaliczanych do kraśnikowatych (Zygaenidae). To niezbyt duże motyle (RS, w zależności od konkretnego gatunku, to od 22 do 48mm). Czasem są do siebie bardzo podobne, jeszcze częściej: ich wygląd, nawet w ramach jednego gatunku, może mieć kilka wariantów. Zredukowane plamki, plamki połączone, inne odcienie plamek, inne kolory plamek i obrączki na odwłoku… Wariatkowo. Niektóre - do rozróżnienia tylko po kształcie narządów rozrodczych… Dlatego wszystkie sfotografowane przeze mnie kraśniki wrzucam do jednego worka z napisem Zygaena: ich dokładna identyfikacja zwykle przerasta moje możliwości lub oznacza konieczność łapania tych pięknych owadów.
Przed państwem: kraśniki. Sześcioplamki (Zygaena filipendulae - najliczniejsze w Polsce, zwane również pieszczotliwie łomignatkami), pięcioplamki (Zygaena trifolii), purpuraczki (Zygaena purpuralis ) i goryszowce (Zygaena ephialtes). A może i jeszcze jakieś inne.
PS. Oczywiście kraśnik to nie jedyny trujący motylek. Nie zapominajmy chociażby o bielinku! O tak, innym razem pogadamy sobie o trującym bielinku. ■
„Chodzenie, w wersji idealnej, jest stanem, w którym umysł, ciało i świat spotykają się z sobą, jak gdyby były trzema prowadzącymi rozmowę postaciami, trzema dźwiękami niespodziewanie łączącymi się w akord. Wędrowanie pozwala nam na osadzenie się we własnym ciele i w świecie bez konieczności zajmowania się nimi. Daje swobodę myślenia bez niebezpieczeństwa całkowitego pogrążenia się i zatracenia we własnych myślach.
(...) Wydaje się, że piesza wędrówka ułatwia również poruszanie się w czasie, umysł bowiem wędruje swobodnie między planami, wspomnieniami i obserwacjami.” - Rebecca Solnit, "Zew Włóczęgi. Opowieści wędrowne"