Literatura:
Internet:
4m2 – dokładnie tyle w zupełności wystarczy kosternikowi palemonowi, aby mógł poczuć się królem na łące. Na jego terytorium nie ma prawa wlecieć żaden inny owad: motyl bez pardonu odgania każdego intruza. Umówmy się, że takiej zadziorności raczej nie spodziewalibyśmy się po takim mikrusie (RS 26-28mm). Obszar królestwa wyznaczony jest nieprzypadkowo: do szybkiego startu i równie szybkiego lotu motyl potrzebuje sporo energii, a tę czerpie ze słońca, więc jego kawałek podło… łąki, znaczy się, powinien być mocno nasłoneczniony. No i przydałaby się jakaś wysoka trawa, z której może obserwować sytuację – najlepiej jakaś szerokolistna, z tych gatunków, które są roślinami żywicielskimi jego larw. Przywiązanie palemona do terytorium jest tak silne, ze - jak zaobserwowano - te same terytoria są latami zajmowane przez kolejne pokolenia samców…
Motyla najprędzej namierzymy na przełomie maja i czerwca - najlepiej, żeby łąka była wilgotna. Zdecydowanie najczęściej fotografowałem go na kwiatach firletki poszarpanej – tak się składa, że ta ciekawa roślina (w tradycyjnym lecznictwie brytyjskim olejek z firletki stosowany był jako remedium na ukąszenia węży!) kwitnie dokładnie w tym samym czasie, w którym pojawiają się imagines naszego kosternika. Doświadczenie podpowiada mi, że kiedy widzę połacie kwitnącej firletki, muszę się spodziewać, że wdepnę w jakąś wodę.
Nietypowa, łacińska nazwa motyla (Carterocephalus palaemon) została nadana na cześć Melikertesa – zgodnie z mitologią grecką syna Ino i Atamasa. Są dwie wersje historii, w której Melikertes zostaje bogiem Palajmonem – jedna gorsza od drugiej. W pierwszej ojciec wrzuca go do kotła z wrzątkiem, matka wydobywa i z ugotowanym trupem popełnia samobójstwo (rzucając się do morza). W tej drugiej wersji to matka ładuje syna do garnka. Wyrodni rodzice? Nie bardzo: zarówno matka, jak i ojciec zostali wcześniej porażeni szaleństwem przez Herę, już tam pal licho, za jakie głupoty. Bóstwa morskie litują się nad matką i synem: Ino zostaje nereidą Leukoteą (Boginką Mgły), młody – bożkiem Palajmonem. Obydwoje pomagają żeglarzom, których prowadzą podczas burzy… Czyli wszystko kończy się dobrze i szczęśliwie, przynajmniej w tej wersji historii. Bo jest jeszcze inna. Młodego wyławia delfin i trupa wiesza na sośnie (jakoś nie umiem sobie tego wyobrazić), Syzyf go grzebie. Stąd częste przedstawienia Palajmona w postaci chłopca siedzącego na delfinie. Podobno w ofierze składano mu dzieci…
Przyznaję: nie mam bladego pojęcia, co to wszystko ma wspólnego z tym pięknym motylem. ■
„Chodzenie, w wersji idealnej, jest stanem, w którym umysł, ciało i świat spotykają się z sobą, jak gdyby były trzema prowadzącymi rozmowę postaciami, trzema dźwiękami niespodziewanie łączącymi się w akord. Wędrowanie pozwala nam na osadzenie się we własnym ciele i w świecie bez konieczności zajmowania się nimi. Daje swobodę myślenia bez niebezpieczeństwa całkowitego pogrążenia się i zatracenia we własnych myślach.
(...) Wydaje się, że piesza wędrówka ułatwia również poruszanie się w czasie, umysł bowiem wędruje swobodnie między planami, wspomnieniami i obserwacjami.” - Rebecca Solnit, "Zew Włóczęgi. Opowieści wędrowne"