Cenię sobie motyle nie tylko ze względu na to, że... no, że są motylami, wiecie: kolory, wzory na skrzydłach, wrodzona fotogeniczność etc. Lubię je również dlatego, że mają - jak to mawia młodzież - kozackie nazwy. Oczywiście absolutnym Grzegorzem Brzęczyszczykiewiczem wśród motyli jest zorzynek rzeżuchowiec - to nie on jednak jest bohaterem poniższej fotki. Na zdjęciach bowiem mamy motyla o równie pięknie brzmiącej nazwie: Boczanka brązowianka. Jakby tego było mało, ucztuje na przegorzanie. Jak to brzmi! "Boczanka brązowianka z rodziny wachlarzykowatych na przegorzanie"!
A wiecie, że gąsienica naszej bohaterki zwija liście pokrzywy w rurki, w których się ukrywa? Że, zagrożona, potrafi zwinąć się w małą oponkę i turlać się z zawrotną prędkością dochodzącą do 40cm/s? ■
„Chodzenie, w wersji idealnej, jest stanem, w którym umysł, ciało i świat spotykają się z sobą, jak gdyby były trzema prowadzącymi rozmowę postaciami, trzema dźwiękami niespodziewanie łączącymi się w akord. Wędrowanie pozwala nam na osadzenie się we własnym ciele i w świecie bez konieczności zajmowania się nimi. Daje swobodę myślenia bez niebezpieczeństwa całkowitego pogrążenia się i zatracenia we własnych myślach.
(...) Wydaje się, że piesza wędrówka ułatwia również poruszanie się w czasie, umysł bowiem wędruje swobodnie między planami, wspomnieniami i obserwacjami.” - Rebecca Solnit, "Zew Włóczęgi. Opowieści wędrowne"